“WIEM, ŻE MOJA RODZINA MNIE KOCHA, CHOĆ JESTEM DLA NICH ZDRAJCĄ” – HUSEYIN CELIK
Pochodzi z Turcji. W Polsce mieszka od 2018 roku. Działa na rzecz pokoju, dialogu i praw człowieka. To w kraju nad Wisłą znalazł przestrzeń, w której może być sobą i mówić prawdę. Za głoszenie tej prawdy, nad Bosforem uważany jest za terrorystę. W Polsce chce być takim człowiekiem, co do którego ludzie nie będą mieli żadnych wątpliwości. Człowiekiem, na którego będą patrzyli i nie będą myśleli, że może im zaszkodzić. Jeszcze dwa lata temu, gdy sam siebie uważał za najgorszego, by w swoich oczach stać się lepszym, narzucał sobie presję bycia najlepszym. We wszystkim. Dziś odrzuca czerń i biel, wybierając szarość – świat, w którym jest miejsce również na przyjemności… “Bo żyje się tylko raz”. O latach samotności, byciu niezrozumianym we własnej rodzinie i walce o samego siebie, opowiada Huseyin Celik.
“Kiedyś myślałem, że może język jest barierą, która nie pozwala być zrozumianym – myliłem się. Zdałem sobie sprawę, że można być zrozumianym w innym języku, ale niekoniecznie w swoim własnym”. Często czujesz się jeszcze niezrozumiany?
W Polsce, na początku czułem się bardzo obco. Myślę, że w dużej mierze wynikało to przede wszystkim z tego, że nie wiedziałem jeszcze, co dla ludzi tutaj jest ważne, jakie mają wartości, jacy są. Nie znałem języka. Miałem w sobie jednak ogromną potrzebę integracji. Chciałem być bliżej ludzi, by móc się od nich uczyć. Dzięki temu dziś czuję się już zdecydowanie mniej obcy i coraz częściej zrozumiany. Zanim jednak do tego doszedłem, doświadczyłem lat samotności i niezrozumienia.
Czujesz się tutaj bardziej szanowany niż w Turcji?
Zdecydowanie tak. Jestem bardzo wdzięczny, że Polska mnie przyjęła i dała mi status uchodźcy politycznego. Jestem tutaj od 6 lat, azyl dostałem rok temu. Dokumenty składałem niemal rok wcześniej, kiedy dowiedziałem się, że nie będę już mógł wrócić do Turcji.
Dlaczego nie możesz wrócić do domu?
Gdybym pojechał teraz do Turcji, poszedłbym prosto do więzienia. Jest to związane przede wszystkim z moją działalnością dziennikarską w Polsce. Współpracuję także z Instytutem Dialogu Dunaj, który należy do Międzynarodowego Ruchu Gulena. Ten działa na całym świecie na rzecz pokoju i dialogu, a w Turcji uznany za organizację terrorystyczną. Wszystko razem – to, czym zajmuję się jako dziennikarz i moja współpraca z Instytutem – zamknęło mi drogę powrotu do domu.
Mam rozumieć, że w swoim rodzinnym kraju jesteś teraz postrzegany jako terrorysta?
Tak. Choć dla mojego kraju byłem nim już wcześniej, to sprawa zaczęła robić się poważniejsza dopiero dwa lata temu, gdy turecka władza zadzwoniła do moich rodziców z pytaniem, gdzie jestem. Gdzie jest ten terrorysta…
Dla rodziny to ciężkie chwile…
Pochodzę z tradycyjnej rodziny. Świadomie nie mówię, że religijnej, bo oni nie są religijni, choć samych siebie za takich uważają. Nie czytają o religii, nic o niej nie wiedzą. Postrzegają ją bardziej kulturowo. Moi bliscy są bardzo prorządowi, co też jest źródłem konfliktów między nami. Mamy zupełnie inne poglądy. Nie mamy zbyt dobrych stosunków, ale nadal utrzymujemy kontakt.
“Mnie ludzie nie rozumieli. Nie rozumieli mnie w mojej rodzinie i w moim kraju”. To Twoje słowa… Jak bolesne jest bycie obcym w swojej rodzinie?
Bolesne. Bardzo. W Turcji studiowałem politologię. Interesowałem się tym. Znałem politykę lepiej od nich, a mimo to zawsze słyszałem, że nie mam racji. Prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdoğan, przez ostatnie 20 lat zbudował bardzo solidną grupę swoich zwolenników. Dąży on do panowania nad światem islamskim poprzez odbudowę kalifatu, na czele którego stoi sam lider islamu. Dla mojej rodziny, dla mojej mamy, on zawsze ma rację. On jest liderem muzułmanów. Jest guru mojej rodziny. Żyjąc w Turcji, nie mogłem nawet głośno powiedzieć, na kogo głosowałem. Musiałem kłamać. Nie mogłem być sobą. Wiem, że moja rodzina mnie kocha, choć jestem dla nich… zdrajcą.
Teraz nie możesz pojechać do swojego kraju, a wierzysz, że to się kiedyś zmieni? Że będziesz mógł wrócić do domu?
Tylko wtedy, gdy kraj ten wróci do praworządności.
Tęsknisz?
Bardzo tęsknię. Z rodziną nie widziałem się 6 lat.
A chciałbyś zaprosić do Polski swoich bliskich?
Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będą mogli mnie odwiedzić. Do tej pory nie było to możliwe z różnych względów – chociażby dlatego, że nie do końca wierzyli, że mam problem z powrotem do kraju, że po prostu nie mogę wrócić. Uważali, że to moja wymówka. Zmienili nastawianie po telefonie, z którego dowiedzieli się, że ich dziecko w rodzimym kraju uważane jest za terrorystę. Do tego dochodziły jeszcze kwestie finansowe, więc mam nadzieję, że jak zacznę pracę na pełen etat, będę mógł im jakoś pomóc i ułatwić przyjazd do Polski.
A oni są na to otwarci?
Już teraz tak.
A jakie są Twoje najlepsze, najpiękniejsze wspomnienia z Turcji?
Cały czas mam w głowie taki obraz, gdzie siedzę nad Bosforem i palę papierosa. Był we mnie wtedy jakiś spokój, taka beztroska. Teraz, nawet kiedy spaceruję nad Wisłą i zapalam papierosa, chcąc przywołać te wspomnienia, on nie smakuje już tak samo.
Piszesz o tym w jednym ze swoich wierszy.
Czytałaś? Nie wiem, czy znasz książkę Orhana Pamuka “Stambuł”, ale on pisze tam o melancholii. Po przeczytaniu tej książki zrozumiałem, że jestem uzależniony od melancholii, dlatego tak dużo jej w moich wspomnieniach. Uwielbiam wracać też myślami do czasów liceum. Do wieczorów spędzanych właśnie nad Bosforem. Pamiętam, jak mieliśmy wyznaczoną godzinę, na którą musieliśmy wrócić do akademika i to był wieczny pośpiech, żeby zdążyć na ostatnią chwilę. Pamiętam, jak do szkoły wnosiło się zakazane czasopisma albo uciekało z lekcji…
Uuu mamy tu naturę buntownika?
To ciekawe, bo zawsze byłem bardzo dobrym uczniem. Miałem najlepsze oceny w klasie, przez co cieszyłem się też sympatią nauczycieli, ale miałem też doskonały kontakt z kolegami. Nie chciałem jednak mieć takiego nudnego życia typowego ucznia, który wiecznie siedzi w książkach. Choć do dziś przez niektórych kolegów jestem kojarzony głównie z tym, że w liceum czytałem takie grube książki. Nazywali mnie wtedy “filozofem”, ale to było mówione z ogromną sympatią.
Jak myślisz, co mógłbyś dziś usłyszeć od rodziców, którzy zobaczyliby, jak w rzeczywistości wygląda to Twoje polskie życie?
Nie wiem, czy będą mogli zobaczyć w pełni to moje polskie życie… Nie wiem, czy mogę im otwarcie powiedzieć, czym się tutaj tak naprawdę zajmuję? Czy mogę im powiedzieć, że pracuję w fundacji działającej na rzecz pokoju i dialogu? Czy mogę im powiedzieć, że chodzę do kościoła? Obawiam się, że nie będę mógł być z nimi absolutnie szczery…
Wspomniałeś o kościele… Jesteś muzułmaninem, chodzisz do kościoła katolickiego, pobierałeś lekcje judaizmu. Po co? Dlaczego?
To stało się po tym, jak poznałem ideę “Dialogu”. Teraz jestem działaczem na rzecz “Dialogu”, jestem aktywistą. Promuję współpracę i partnerstwo. Chcę łączyć, ale żeby to robić, musiałem najpierw poznać. Poznać różne spojrzenia, różne religie, różne kultury i konteksty. Cały czas poznaję i cały czas się uczę. To jest proces.
To piękne, bo dziś wielu z nas opiera swój światopogląd na cząstkowej wiedzy. Zaspokajamy się takimi okruchami, nie mając potrzeby dotrzeć głębiej.
Ale kluczem do wiedzy czy poznania jest doświadczanie. Dotykanie. Nie poznamy świata i nie zdobędziemy wiedzy o nim, opierając się jedynie na tym, co pokazuje nam Instagram czy TikTok.
Wielu ludzi uważa, że tyle wystarczy. W ten sposób też możemy poznać JAKIŚ świat. Jakiś, bo nie ten prawdziwy, a ten wykreowany przez innych…
Dokładnie! Często myślimy, że wszystko wiemy, a później jednak okazuje się, że tak naprawdę nie mieliśmy w ogóle wiedzy na dany temat. Mieliśmy tylko jakieś wyobrażenia. Podam Ci przykład… Rozmawiam z moimi przyjaciółmi z Turcji, którzy nigdy nie byli w Polsce, ale mają te europejskie wyobrażenia. Zachwycają się tym, jak mam tutaj cudownie. Że co chwilę jakieś imprezy, leje się alkohol, wszędzie pełno dziewczyn i jedna wielka zabawa. Istny raj. Żadnych ograniczeń. Mówię, no nie! Tak może wyglądać życie w Polsce, ale nie musi. To nie jest żadna reguła. I to jest twój wybór, jak to życie będzie wyglądać. A oni robią wtedy wielkie oczy i mówią: jak to? Ich wizja Polski czy Europy opiera się tylko na szczątkowej wiedzy, która płynie z mediów.
Wychowany zostałeś – jak sam mówisz – w kulturze, w której obcy to ignorant, brudny, samolubny i beznadziejny człowiek. Kiedy zorientowałeś się, że kultura, w której jesteś wychowany i wartości, które są Ci wpajane od dziecka, nie są z Tobą tożsame? Że chcesz poszukiwać tej prawdy, która być może jest zupełnie inna od tej, której jesteś uczony?
Wszystko chyba zaczęło się w liceum. Chodziłem do najbardziej lewicowej uczelni w Stambule, która już w jakiś sposób otworzyła mi oczy. Wtedy też zacząłem czytać “zakazane” książki. Doskonale wiedziałem, co głosi publicystyka konserwatywno-prawicowa, ale publikacje lewicowe mogłem czytać tylko po kryjomu. Później, w liceum czy na studiach miałem do tego nieograniczony dostęp i wtedy tak naprawdę zacząłem poszukiwać tej prawdy. W 2018 roku, kiedy wyjechałem do Polski, Turcja była największym więzieniem dla dziennikarzy na całym świecie. Chciałem tam zostać. Chciałem studiować dziennikarstwo, ale wiedziałem, że mówiąc prawdę, szybko zostałbym aresztowany. To kraj, w którym ludzie opowiadają się albo po jednej albo po drugiej stronie. Możesz stanąć albo na lewo albo na prawo. Nie pośrodku. Ja nie potrafiłem się zidentyfikować ani jako lewica ani jako prawica. Dla nich wszystko jest czarne albo białe, a ja dostrzegam też szarość. Bo nigdy nie wiem czy to, co robię jest na pewno dobre czy może jednak złe. Nigdy nie wiem, jakie konsekwencje przyjdzie mi ponieść.
Rozumiem, że szukałeś miejsca, które pozwoli Ci stanąć pośrodku. Kraju, w którym będziesz mógł być sobą i bezkarnie mówić prawdę. Dlaczego Polska?
Wiesz, ja już od małego dziecka chciałem studiować za granicą. Wiedziałem, że jednym z najprostszych i najlepszych sposobów będzie wyjazd na Erasmusa. Był tylko jeden problem – rodzice mi tego zakazali. Żyłem więc w swoim kraju i czułem się tam tak bardzo obcy, niezrozumiany i samotny. Pomyślałem, że mimo wszystko muszę zacząć od nowa. Ponieważ nie miałem żadnego wsparcia od rodziny, najpierw musiałem dużo pracować, by zarobić na wyjazd. Aplikowałem do różnych krajów, ale wiedziałem, że chcę zacząć życie z czystą kartą. Nie chciałem więc jechać tam, gdzie żyje dużo Turków. Kilku znajomych powiedziało mi, że Polska byłaby dobrym miejscem. Kiedy przyjechałem tutaj pierwszy raz, poczułem ogromny spokój. Wiedziałem, że może to być takie moje miejsce. W Warszawie spędziłem wtedy dwa tygodnie, a później pojechałem do Olsztyna, gdzie zacząłem kurs języka polskiego. Bardzo dużo się uczyłem. Pomyślałem, że w ten sposób będę mógł choć trochę podziękować Polsce i Polakom za przyjęcie mnie. Za to, że mogę tu być i żyć.
Z czym musiałeś się zmierzyć na początku pobytu tutaj?
Gdy przyjechałem do Warszawy, wszystkie swoje sprawy mogłem załatwić w języku angielskim, a to było dla mnie ogromne ułatwienie. Chwilę później zacząłem już lekcje języka polskiego. Do dziś pamiętam pierwszą piosenkę, której się uczyłem. “Pić, jeść, spać jak Tamagotchi” – wtedy to były jedyne słowa, które rozumiałem. Jednak każdego dnia przeżywałem nowe zaskoczenia. Musiałem nauczyć się nowego życia i przyzwyczaić do nowej rzeczywistości.
A czy po zderzeniu z tą polskością miałeś jakieś wątpliwości co do tego, czy dobrze zrobiłeś?
Pierwsze trzy miesiące pobytu były dla mnie bardzo trudne. Dużo wtedy płakałem i nie wstydzę się o tym mówić. Czułem się tu bardzo samotny i myślałem nawet, że może w Turcji nie miałem wcale tak złego życia. Miałem tam znajomych, przyjaciół… Tutaj byłem zupełnie sam. Zawsze też nakładałem na siebie ogromną presję. Musiałem być we wszystkim najlepszy. Wiedziałem, że wszystko, czego się podejmuję, muszę zrobić jak najlepiej. Dopiero po jakimś czasie nauczyłem się odpuszczać. Zrozumiałem, że nie zawsze i nie we wszystkim muszę i mogę być najlepszy.
Kiedy minął ten najtrudniejszy czas? Kiedy poczułeś się mniej obco?
To był proces, który trwał całe lata. Trwa nadal. Pomimo tego, że na początku miałem wiele wątpliwości i rozważałem nawet powrót do swojego kraju, miałem takie wewnętrzne przekonanie, że muszę zrobić w końcu coś dla siebie. Podjąłem decyzję, że zostaję i robię wszystko, by było dobrze. Byłoby idealnie, gdybym przy tym mógł też zrobić coś dla innych. Studia dziennikarskie rozpocząłem głównie po to, by nauczyć się polskiego. Pomyślałem jednak, że super jeśli dzięki temu będę mógł też zrobić coś dla tego kraju. Tutaj w końcu mogłem mówić prawdę.
A miałeś sytuacje, w których czułeś się w Polsce dyskryminowany, wytykany palcami? A może nawet czułeś jakieś zagrożenie?
Raczej nie, ale wielu moich znajomych miało takie sytuacje. Niestety moje koleżanki, które nosiły hidżab doświadczały bardzo nieprzyjemnych zachowań na ulicy. Mi raczej udaje się unikać konfliktów czy jakichś zatargów. Może dlatego, że bardzo staram się przestrzegać wszystkich obowiązujących reguł i zasad. Staram się też nie rzucać w oczy, by nie być od razu utożsamianym z innymi muzułmanami, którzy bywają niekiedy wytykani palcami. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że moje podejście do wielu rzeczy wynika z tego, że patrzę na swoje otoczenie i na Polskę tylko przez różowe okulary.
Nadal kolorujesz trochę polską rzeczywistość?
Cały czas noszę różowe okulary, dlatego wielu moich znajomych mówi, że nie potrafię krytycznym okiem spojrzeć na ten kraj. Z różnych względów. Ja nie wrzucam ludzi do jednego worka, nie lubię generalizować. Nie powiem, że Polacy są tacy czy tacy, bo nie wszyscy są tacy sami.
To teraz trudne pytanie – skoro wciąż nieco idealizujesz Polskę i patrzysz na nią przez różowe okulary, to czego w niej nie lubisz? Co Ci się tutaj nie podoba?
Pogoda…
A coś, co jest zależne od człowieka?
Patrząc może przez pryzmat mojej pracy i to, czym się zajmuję – na co dzień obcuję z ogromną otwartością i to do niej jestem przyzwyczajony, a niekiedy spotykam się z osobami bardzo zamkniętymi… Nie wiem, jak to powiedzieć, bym został dobrze zrozumiany, ale niekiedy zdarza się, że patrzymy na drugiego człowieka z taką pogardą, ale za tym często stoi właśnie brak zrozumienia. Gdybyśmy otworzyli się na drugiego człowieka i na dialog, może lepiej potrafilibyśmy go zrozumieć? Może nie musielibyśmy go tak z góry oceniać?
Miałeś takie doświadczenie, gdy ktoś zbyt pochopnie Cię ocenił?
Doświadczyłem czegoś takiego raz w kościele katolickim. Poszedłem na spotkanie organizowane przy kościele, ponieważ zaprosił mnie sąsiad. Na początku zostałem bardzo miło przywitany przez księdza, z ogromną gościnnością. Po chwili usłyszałem jednak, że przyszedłem tam po to, by odrzucić swoją religię i zostać katolikiem. Kiedy powiedziałem, że nie to jest moim zamiarem, usłyszałem od księdza, że jeżeli nie zamierzam przyjąć chrześcijaństwa, to nie powinno mnie tam być. Przytoczyłem mu wtedy słowa Jana Pawła II, który głosił, że: “My wszyscy, chrześcijanie i muzułmanie, żyjemy pod słońcem jedynego, miłosiernego Boga. Wspólnie wierzymy w jedynego Boga”. Przecież to papież Jan Paweł II mówił, że nasz Bóg i Wasz Bóg, to jeden Bóg. I nagle na koniec, ksiądz podchodzi do mnie i mówi: “Proszę przyjść na kolejne spotkanie”. I to jest kolejny dowód na to, że naprawdę czasem wystarczy się trochę otworzyć na drugiego człowieka, chcieć go poznać, by go zrozumieć i zaakceptować.
Huseyin, a co byś dziś zrobił, gdybyś wiedział, że na pewno Ci się uda?
Byłbym dobrym człowiekiem. Takim, co do którego ludzie nie będą mieli żadnych wątpliwości. Człowiekiem, na którego ludzie będą patrzyli i nie będą myśleli, że może im zaszkodzić.
Nie masz poczucia, że jesteś dobrym człowiekiem? Masz sobie dużo do zarzucenia?
Próbuję być dobrym człowiekiem. Robię wszystko, by nim być. Nigdy jednak nie wiem czy to, co robię, na pewno jest dobre.
A czego się boisz?
Czasem boję się tego, że zacznę skupiać się za bardzo na sobie, a nie na innych ludziach.
Ale w życiu nie możemy zapominać o samym sobie! Żeby pokochać innych, najpierw musisz pokochać samego siebie. Jeśli chcesz opiekować się innymi, najpierw musisz zaopiekować się sobą. Jeśli chcesz pomagać innym, najpierw musisz rozwiązać swoje własne problemy.
Masz rację, ale zrozumiałem to chyba dopiero dwa lata temu. Dopiero wtedy zacząłem siebie kochać.
A wcześniej?
Wcześniej siebie nienawidziłem.
Uważałeś, że nie jesteś dobrym człowiekiem?
Myślałem, że jestem najgorszym…
Bo?
Bo… Nie wiem. To była moja wewnętrzna walka. Cały czas czułem, że jestem zmuszony dokonywać jakichś wyborów. Że muszę wybrać to albo to. Że muszę być najlepszy, a wcale nim nie jestem. W końcu zrozumiałem, że jestem tylko człowiekiem. Mogę popełniać błędy i pewnie popełnię ich mnóstwo. Dałem sobie takie przyzwolenie. Może to głupie, co teraz powiem, ale jeszcze dwa lata temu nie oglądałem w ogóle seriali. Jeśli oglądałem cokolwiek, to tylko po to, by uczyć się języka. Nigdy nie oglądałem popularnych filmów czy znanych seriali, bo wolałem poświęcać czas tylko na te “poważne” rzeczy.
A to nie było tak, że sam nakładałeś na siebie taką presję? Podporządkowywałeś się swoim wewnętrznym nakazom, gdzie zabrakło już czasu na przyjemności?
Dokładnie tak. Patrzyłem na świat zdecydowanie bardziej poważnie niż teraz.
I który świat jest fajniejszy?
Zdecydowanie ten obecny. Wiem, że żyje się tylko raz i wszyscy musimy mieć też trochę przyjemności z życia.
A co dzisiaj sprawia Ci największą radość?
Dzielenie się z ludźmi. Wszystkim. Swoim czasem.
Dziękuję, że dziś podzieliłeś się nim ze mną. Życzę Ci więc, żebyś nigdy nie zapominał o sobie. Żebyś mógł kiedyś polecieć do Stambułu. Żebyś mógł usiąść nad Bosforem. Żebyś popijając cay, mógł odpalić papierosa, jak za starych dobrych czasów. I żebyś w domu poczuł się jak… w domu.