“LUDZIE MAJĄ PROBLEM NIE ZE MNĄ, JAKO CZŁOWIEKIEM, A Z MOIM POCHODZENIEM. DLACZEGO MAM SIĘ WSTYDZIĆ TEGO, NA CO NIE MIAŁEM NIGDY WPŁYWU?” – MOHAMMADREZA REZAZADEH
Mohammadreza Rezazadeh. Dla znajomych – Michał. W przestrzeni wirtualnej – Irańczyk w Polsce. Od niespełna 5 lat żyje w kraju nad Wisłą. Wyjechał z Iranu, by być sobą. By żyć w zgodzie ze swoimi wartościami i przekonaniami. Dziś, Polskę nazywa swoim domem. Domem, w którym bywa czasem dyskryminowany ze względu na swoje pochodzenie. Niewiedzę i uprzedzenia nauczył się traktować już jako ignorancję, bo ważniejszy jest dla niego człowiek. Człowiek, który może decydować sam o sobie. Człowiek, który jest przy nim. Z nim. W zamian ofiaruje mu kawałek swojego serca przepełnionego wrażliwością i dobrocią.
Michale, pozwól proszę, że na rozgrzewkę zaczniemy od prostego pytania. Pytania, na które odpowiadałeś już zapewnie setki razy. Jaka jest historia Irańczyka w Polsce?
Urodziłem się w Iranie. Był on dla mnie ogromną bańką, z której po prostu musiałem wyjść. Wiedziałem, że tylko wtedy będę w stanie doświadczyć prawdy życia. Żyjąc tam, w pewnym momencie poczułem, że wszystko wokół mnie budzi mój sprzeciw. Nie jest w zgodzie ze mną, z moimi wartościami i przekonaniami. Zastanawiałem się nawet, czy to moi rodzice nie są powodem tego, że jestem tak bardzo oddalony od tej rzeczywistości. Od irańskich realiów.
A jaka jest irańska rzeczywistość?
Kraj islamski, w którym obowiązuje prawo szariatu. Mnóstwo barier, które stawiane są przed człowiekiem, a które nie powinny mieć miejsca. Nagle poczułem, że to wszystko, to za dużo dla mnie. Że nie mogę tego udźwignąć. Mam takie poczucie, że w Iranie miałem mnóstwo introwertycznych cech. A ja nie jestem takim człowiekiem… Zawsze byłem bardzo otwarty, tak też wychowali mnie rodzice. Nigdy nie bałem się tego, co inne, obce. Czytałem też dużo historii o ludziach, którzy wyemigrowali z Iranu. Czytałem i trochę im zazdrościłem, a jednocześnie czułem, że to wszystko, czego oni doświadczali poza Iranem, w tym nowym życiu, jest bardziej prawdziwe, niż wszystko to, co zostawili w swoim kraju. W 2014 roku poznałem Borysa z kanału “Planeta Abstrakcja”. Był to też czas, kiedy zacząłem już poważnie myśleć o emigracji. Dwa lata później przyjechał on do Iranu z Olą… No i tutaj możemy datować mój początek przygody z Polską.
Już wtedy brałeś pod uwagę emigrację do Polski?
Absolutnie nie. Muszę przyznać, że niewiele wtedy wiedziałem o Polsce. Znałem jedynie Marię Skłodowską-Curie, która pojawiała się w książkach w gimnazjum. Lechistan kojarzył mi się tylko z nią. Nagle Ola i Borys zapytali mnie, czemu nie przyjadę do Polski. Powiedziałem im wtedy, że dużo wiem o Holland. Że ponoć w Amsterdamie można robić wszystko. Uświadomili mi, że Holland to nie to samo, co Poland. Że Polska to Lechistan.
A kiedy zacząłeś myśleć o emigracji, to jakie kierunki rozważałeś?
Myślałem o Niemczech albo Szwajcarii, bo to bardzo popularne kierunki emigracyjne w Iranie. Nawet zacząłem już przygotowania i zapisałem się na kurs języka niemieckiego.
Który z tego co wiem, potrwał dosłownie chwilę.
Tak, byłem chyba na czterech zajęciach, aż usłyszałem od Borysa i Oli: „Przyjeżdżaj do Polski”. Pomyślałem chwilę i powiedziałem: „M. No dobra, przyjadę”.
Wystarczyła jedna wizyta w Polsce, żebyś wiedział, że chcesz tutaj żyć?
A gdzie tam, nawet nie było żadnej wizyty.
Chcesz powiedzieć, że „kupiłeś kota w worku”?
Ola i Borys zaprosili mnie na swoje wesele, ale żeby nie tracić czasu, przyjechałem już kilka miesięcy wcześniej. Z dużą walizką.
Znając dwa słowa?
Dokładnie! Wtedy wiedziałem, że te dwa słowa to podstawa komunikacji. Że jak będę je znał, to jakoś na początek przetrwam.
Oj, nie bądź taki skryty. Powiedz, jakie to słowa.
„Cześć” i „kur***”. No przyznaj sama, przecież trzeba je znać?!
Przyjechałeś ze znajomością dwóch słów. Po 8 miesiącach w Polsce mówiłeś biegle w języku polskim, a dziś mógłbyś niektórych z nas uczyć poprawnej Polszczyzny… Dla mnie jest to coś absolutnie niesamowitego. Ale powiedz proszę, co wiedziałeś o Polsce, kiedy już stanąłeś na polskiej ziemi z tą jedną walizką.
Wiedziałem, że Polska to Europa. Wiedziałem, że trzeba szanować i respektować obowiązujące tutaj prawa.
A jak jest z respektowaniem praw w Iranie?
W Iranie jest wiele praw. Wszystkie do obejścia. Trochę jest tak, że im bardziej nie szanujesz tych praw i reguł narzuconych przez państwo, tym jesteś po prostu fajniejszy. Wiedziałem, że w Polsce „cool” może być nawet ten, który te prawa szanuje. To było dla mnie piękne. Chciałem być w końcu człowiekiem, który nie jest pod wielkim znakiem zapytania. Chciałem być kimś, kto może żyć według własnych przekonań, kierować się swoimi wartościami, a przy tym wszystkim żyć po prostu w zgodzie z prawem. Być sobą. Być legalny.
Dopiero w Polsce mogłeś być sobą?
W irańskiej rzeczywistości nie było to możliwe. Podam Ci przykład – nawet nie wspominam o LGBT+, za co grozi w Iranie kara śmierci, ale mówię o kwestiach heteronormatywnych. Gdybym chciał zorganizować swoje wesele z dziewczyną w Iranie, podczas uroczystości obowiązywałaby segregacja płciowa, a ja sobie tego nie wyobrażam. Nawet w ten dzień, który miałby być jednym z najważniejszych dni w moim życiu, musiałbym robić coś wbrew sobie.
Albo zaryzykować?
Zaryzykować, że na moje wesele wpadnie policja. Że wszyscy dostaną mandaty, baty na plecy. Nie wiem, być może, dla mnie byłaby to już kara śmierci… Przerażało mnie to, że gdy będę miał potomstwo, jako ojciec będę musiał mówić: „Bądź sobą. Rób co masz robić, ale rób to po cichu”. Wiesz, mój brat ma dziewczynę w Iranie. Przychodzi nieraz do niego, do domu. Na irańskie standardy takie rzeczy są absolutnie zakazane. Więc wszystko musi się odbywać tak, żeby sąsiedzi niczego nie zobaczyli.
Co chcesz przez to powiedzieć? Załóżmy, że mamy w Iranie parę, która chce się ze sobą spotykać…
Oni nie mogą spotykać się przed ślubem. Mogą przebywać ze sobą tylko w obecności rodziców. W pokoju, gdzie okna i drzwi są szeroko otwarte. Wszyscy muszą wszystko widzieć i słyszeć. Borys z Planety Abstrakcja zrobił fajny film pt.: „Widziałem moją żoną dwa razy przed ślubem”.
Nadal zdarzają się w Iranie małżeństwa aranżowane?
Oczywiście! Moi rodzice nawet nie pomyśleliby, żeby wybrać mi żonę, ale w dalszym ciągu modne jest wybieranie partnera dla swojego dziecka.
Rozumiem, że młodzi nie mają nic do powiedzenia?
Nie, ale jest jedna ciekawa rzecz. Rozwody w Iranie są lepiej widziane niż w Polsce. Zauważyłem, że rozwód tutaj, postrzegany jest jak koniec świata. W Iranie, w przypadku otwartych osób, rozwód jest całkiem dobrym rozwiązaniem na zakończenie toksycznej relacji.
Wiesz, coraz bardziej zaczynam postrzegać Iran, jako kraj sprzeczności. A jak wygląda życie po rozwodzie? Rozwódka nie jest tym „gorszym sortem”?
Mam w Iranie trzy kuzynki. Każda jest po rozwodzie. Choć są bardzo liberalne i same wybrały sobie pierwszych mężów, zdecydowały się na rozwód. W Iranie kobieta ma bardzo ograniczone prawa. Dla przykładu – dopóki dziewczyna jest córką, to rodzice muszą pozwolić na to, by wyrobiła sobie chociażby paszport. Kiedy jest zamężna, to mąż decyduje za nią…
A po rozwodzie decyduje sama o sobie? Gdybyśmy chcieli nieco to uprościć, to moglibyśmy powiedzieć, że w Iranie „opłaca się” wziąć ślub, żeby się rozwieść i być wolnym człowiekiem.
Trochę tak jest. Podoba mi się to, do jak głębokich wniosków dochodzimy (śmiech). Ale właśnie to są te przerażające fakty, które coraz bardziej oddalają mnie od Iranu.
Jest teraz coś, za czym tęsknisz? Nie mówię tutaj o rodzinie, o najbliższych, ale o irańskiej kulturze, rzeczywistości?
Trochę brakuje mi spontaniczności.
W Polsce jej nie znajdujesz?
No gdzie? Wiesz przecież, że nawet nasze spotkanie planowaliśmy od trzech tygodni. Zobacz, tam wisi kalendarz. Zaplanowany każdy dzień.
W jednym z okienek jest wyjazd. Dostałeś już kartę pobytu, więc mogłoby się wydawać, że nic nie stoi już na przeszkodzie, żebyś poleciał do Iranu. Żebyś spotkał się z rodzicami. A jednak nie jest to takie oczywiste. Dlaczego?
Nie jestem pewien, czy to jest dobry pomysł. Powstrzymują mnie te wszystkie sprawy, tematy publiczne, które tutaj podejmuję. W Iranie byłoby to nielegalne. Zagrożone karą śmierci. Dlatego wszystko też robię po polsku. Cały czas mam taką obawę, że jeśli zrobię coś po persku, to trochę tak, jakbym się sam podłożył. Wszystko to, co robię, mogłoby zostać odebrane jako próba nawrócenia Irańczyków. Oni właśnie tego się boją, żebym Irańczykom pokazał tę prawdę, której oni nie pokazują. Tam wszystko trzeba robić po cichu, w ukryciu. A teraz wierzę, że nikt, kto mówi po polsku, nie będzie tłumaczył wszystkiego, co robię na język perski.
Dosyć ryzykowne przekonanie. Skąd w Tobie tyle ufności?
Bo fajni ludzie mówią po polsku (śmiech).
Mówisz, że gdy przyjechałeś do Polski, niewiele o niej wiedziałeś. Pewnie nie miałeś też żadnych założeń, oczekiwań. Nie myślisz, że właśnie brak takich wyobrażeń na temat Polski, uchronił Cię przed rozczarowaniem? Że gdybyś wierzył, że Twoje życie w Polsce będzie wyglądało tak czy inaczej, mógłbyś jednak odkryć, że może ona wcale nie jest taka fajna?
Ależ rozczarowanie było!
Czyli jednak nie było tak kolorowo?
Doświadczyłem pierwszego rozczarowania, kiedy w kwietniu zobaczyłem śnieg.
Chcesz mi powiedzieć, że pogoda w Polsce była dla Ciebie największym rozczarowaniem?
Nie śmiej się. Słuchaj, ja przyjechałem do zimnego kraju, w którym było 20 stopni mniej niż w Iranie. Tam, krótkie spodenki dla mężczyzn są zabronione. Przyleciałem tutaj i liczyłem dni do lata, kiedy będę mógł założyć krótkie spodenki. I nagle koniec kwietnia, a tu śnieg.
Dobrze, już się nie śmieję. To musiało być naprawdę wielkie rozczarowanie! Michale, a czy Ty wiesz, że zwiedziłeś w Polsce więcej miejsc niż ja?
To całkiem możliwe (śmiech). Praktycznie cały rok 2018 i 2019 czekałem na Kartę Pobytu. W tym czasie nie mogłem podróżować za granicę. Rozpocząłem więc podróż po Polsce. Przejechałem wtedy praktycznie cały kraj autostopem. W zeszłym roku, jak wybuchła pandemia, zrezygnowałem z mieszkania w Warszawie i ruszyłem w dalszą podróż. Zacząłem od Torunia, potem był Poznań, Kórnik, Środa Wielkopolska, Wrocław, Bielsko-Biała, Andrychów, Kraków… No trochę tego było.
Podczas tych wszystkich podróży zatańczyłeś krakowiaka, wydoiłeś krowę, zrobiłeś masło i tłumaczyłeś Polakom niuanse ich rodzimego języka. Dla wielu jesteś już Polakiem z krwi i kości. Czujesz się w kraju nad Wisłą, jak w domu? Mógłbyś już z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że właśnie tutaj jest Twój dom?
Kupiłem bilet w jedną stronę tylko raz. To był bilet z Iranu do Polski.
A pamiętasz moment, w którym poczułeś się w Polsce jak w domu?
O tak! Doskonale pamiętam! To był moment, w którym po raz pierwszy sam do siebie powiedziałem po polsku. Przeprowadziłem się do Polski w lutym 2017 roku, a już w wakacje sam złapałem się na tym, że myślę, funkcjonuję, a nawet sam do siebie mówię w języku polskim.
Od samego początku pokazujesz polskie życie Irańczyka na swoim kanale “Irańczyk w Polsce”. Twoje filmy na YouTube są dla mnie prawdziwą skarbnicą złotych myśli i uniwersalnych mądrości. Bywają też wyciskaczami łez. Trafiają w najczulsze struny i skłaniają do przemyśleń. W jednym z nich powiedziałeś przepiękne słowa, które wyryły się w mojej pamięci. „Jeśli urodziłeś się w takim, a nie innym kraju. Jeśli jesteś dzieckiem takich, a nie innych rodziców. To jest to coś, na co nie masz żadnego wpływu. Nie masz być ani z czego dumny, ani nie masz się czego wstydzić. Nikogo nie można wykluczyć tylko dlatego, że jest inny”. Czy Ty czułeś się kiedykolwiek dyskryminowany ze względu na swoje pochodzenie?
Wiesz co, nauczyłem się już nie przywiązywać do tego takiej wagi. Mam ogromny dystans do tego, czego nie jestem w stanie zmienić. Mogę być dyskryminowany ze względu na pochodzenie, ale przecież ja nie mam na to wpływu. Kiedyś zostałem pobity tylko dlatego, że dla kogoś nie byłem wystarczająco biały. Co prawda musiałem przejść po tym terapię, ale nauczyłem się nie odbierać tego tak bardzo personalnie. Ludzie mają problem nie ze mną, jako człowiekiem, a z moim pochodzeniem. Dlaczego mam się wstydzić tego, na co nie miałem nigdy wpływu?
A czy na przestrzeni tych lat spędzonych w Polsce zdarzyły się jakieś sytuacje, w których Twoje pochodzenie stanowiłoby jakąś przeszkodę? Mam tutaj na myśli już nie personalne problemy bardziej lub mniej tolerancyjnych ludzi, ale takie codzienne funkcjonowanie. Czujesz, że jesteś traktowany jako równoprawny obywatel Polski?
Irański paszport w dalszym ciągu bywa przeszkodą w niektórych sytuacjach. Drugiego dnia pobytu w Polsce, poszedłem do jednego z banków, żeby otworzyć konto. Usłyszałem: „Dla Irańczyków nie otwieramy rachunków”. Poszedłem do kolejnego banku. Powtórka z rozrywki. Drugim rozczarowaniem, które spotkało mnie już w tym roku był Patronite. Argument podobny: „Z powodu Pańskiego pochodzenia nie możemy założyć Panu konta”. Jestem w stanie zrozumieć, że kraje mają jakieś problemy ze sobą, ale dlaczego w tym wszystkim pomijamy całkowicie jednostkę? W takich momentach czuję się tak, jakbym nie był człowiekiem. Jakbym był statystyką. Nie chcę nią być. Jestem Michałem. Irańczykiem w Polsce. Żyję tutaj, jestem sobą, jestem człowiekiem.
Stereotypowe myślenie o Iranie wciąż żywe, prawda? Nie wspominając już o sytuacjach, w których Iran mylony jest z Irakiem. Czy Ty masz jeszcze siłę walczyć z tymi stereotypami?
Cały czas staram się uzmysłowić ludziom te różnice. Uświadamiać, że nie możemy traktować człowieka jako całości. Wrzucać go do jednego narodowościowego worka. Wcześniej bardzo się tym przejmowałem, ale teraz biorę to już za ignorancję.
Chyba jest to najlepsze z możliwych wyjść. A powiedz mi proszę, jesteś teraz szczęśliwy?
Jestem bardzo szczęśliwy. Już kilka razy w ostatnich miesiącach powiedziałem do siebie, że gdybym położył głowę na poduszce i nie obudził się następnego dnia, to nie miałbym żadnego żalu do tego świata. Wiesz na czym się ostatnio złapałem? Stałem w kuchni i patrzyłem w okno. Podziwiałem Warszawę. Była piękna, ale nie była skąpana w słońcu. Wziąłem więc witaminę D i łykając ją pomyślałem sobie, że to jest teraz mój największy problem. To jest piękne, bo nie czuję, żebym w tym momencie miał jakąkolwiek inną potrzebę.
A czujesz się spełniony?
Mam jakieś swoje duchowe standardy, które na tę chwilę są zaspokojone. To jest teraz wszystko, czego potrzebuję. Zrozumiałem to też po powrocie z Turcji, gdzie spotkałem się z rodzicami – z mamą, której nie widziałem od dwóch lat i z tatą, którego zobaczyłem pierwszy raz od czterech lat.
Czyli gdybyśmy mieli podsumować ten rok, możemy spokojnie powiedzieć, że był on dla Ciebie bardzo udany.
Był on bardzo udany.
Cudownie jest to słyszeć i życzę Ci, aby każdy kolejny rok był dla Ciebie powodem do coraz szerszego uśmiechu. Ale wiesz, tak zastanawiam się, czy w tej całej wdzięczności i docenieniu tego, co masz, dajesz sobie przyzwolenie na przeżywanie gorszych chwil. Przecież takie zdarzają się w życiu każdego.
Wiesz, wczoraj w nocy dużo myślałem. Płakałem. Jako prezent dostałem koszulkę z napisem: „Chcę być Cyceronem swego czasu”, książkę i taki liść, na którym napisany jest wiersz. Czytałem ten wiersz i zastanawiałem się, czy ja na to wszystko zasługuję. Pomyślałem, że życie jest czasami dla mnie zbyt piękne.
Ale wiesz, że polskie podejście nakazywałoby raczej choć trochę ponarzekać?
Oczywiście mógłbym powiedzieć, że w tym roku chciałbym objechać całą Amerykę Południową, podróżować po świecie, rozmawiać po hiszpańsku i napić się Yerba Mate… Tak, wiem, że nie mam dobrego paszportu. Wiem, że nie mogę tak podróżować i zastanawiając się nad tym, mógłbym złapać doła. Mam samochód, który jest wart 2 tysiące złotych, a mógłbym mieć lepszy. Ale wsiadam do niego i on wiezie mnie do ludzi, którzy na mnie czekają. Chyba dojrzałem już do takiej prawdy, w której najważniejszy jest dla mnie człowiek. Ludzkie życie. To, żeby ten człowiek sam mógł o sobie decydować.
Michale, na zakończenie mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie. Doskonale znam na nie odpowiedź, ale szukam potwierdzenia. W swoim filmie pt. „List do Mamy” powiedziałeś, że za nic nie zamieniłbyś swojego życia, które sam sobie wybrałeś. To słowa, które powiedziałeś w 2018 roku. Czy dziś, po tych trzech latach jest coś, co chciałbyś zmienić w swoim życiu?
Nie. Jestem dumny z każdej chwili, której doświadczyłem. Jestem dumny ze swojego życia.
Miałam wrażenie, że podczas tej rozmowy ciągle świeciło słońce. To spotkanie było jak suplementacja witaminą D i naturalne źródło serotoniny. Dziękuję Michale – Twój uśmiech mówi więcej niż tysiąc słów!
Jeden komentarz
Marzanna S.
Piękny, interesujacy i wzruszający wywiad z Michałem. Znam wszystkie filmy Michała na YouTube. Obserwuję Go na Instagramie, Facebook. Bardzo lubię i doceniam to co robi i co sobą reprezentuje Michał. To bardzo inteligentny młody człowiek, który chciał i zmienił swoje życie, by być i żyć w zgodzie z sobą. Kocha życie i kocha ludzi. Ale myślę, że Michał sam pięknie opowiedział o sobie w tym wywiadzie. Zachęcam wszystkich do subskrybcji i oglądania Jego vlogów na You Tobe, Instagramie i Facebook. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.